poniedziałek, 11 listopada 2013

Ma w sobie factor X część pierwsza

Ludziom z zewnątrz może się wydawać, że Niall zrobił karierę w przemyśle muzycznym bez większych trudności. W rzeczywistości jednak musiał wiele poświęcić i uporać się z licznymi problemami. Gdy jako chłopiec zaczął coraz poważniej traktować grę na gitarze (a jego próby stawały się coraz głośniejsze), Bobby zdecydował, że coś musi się zmienić. Martwił się, że poczynania syna wzbudzą gniew sąsiadów. Faktyznie, jakby na potwierdzenie tych słów, chłopak napisał na swoim profilu w Bebo, że uwielbia ,,dawać czadu na gitarze (aż sąsiedzi szaleją)". Oddany ojciec przerobił więc położony na tyłach ogrodu garaż na nową sypialnię, a Niall nie miał absolutnie nic przeciwko przeprowadzce  - od tamtej chwili mógł bowiem cieszyć się niemal zupełną swobodą. Czuł, jakby miał teraz własne mieszkanie, i z ochotą zajął się urządzaniem swoich czterech kątów. Dwie ściany pomalował na czerwono, pozostałe dwie na niebiesko, a potem obwiesił je piłkarskimi plakatami, na których widniały autografy gwiazd - między innymi Danny'ego Simpsona z Newcastle United oraz Jamiego Warda z Derby County. Niall uwielbia piłkę nożną i wszystkie związane z nią gadżety, więc urządzając swój pokój, poświęcił im szczególną uwagę.
,,Strasznie lubię piłkę nożną - napisał później. - Mógłbym oglądać wszystko!". Chłopak jest fanem Derby County, tak jak jego ojciec, a na mecz wybrał się po raz pierwszy już w wieku czterech lat. Jakiś czas później, pewnego ekscytującego dnia Bobby i Niall pojechali do Anglii, ponieważ chłopakowi powierzono rolę maskotki w czasie meczu Derby County w Luton. Dla dwunastolatka było to wyjątkowe przeżycie. Krótka wzmianka w programie wyjaśniała, że ulubionym graczem Nialla jest Tommy Smith, wybrany przez swój klub na piłkarza roku 2006. Jak później zdradził Bobby w rozmowie ,,The Sun'', ,,bardzo mu się to podobało. Występ przed liczną publicznością okazał się świetnym treningiem przed tym, co robi dzisiaj''. Na zdjęciu Niall stoi w towarzystwie innych maskotek obok dwóch kapitanów drużyn. Mały Irlandczyk wygląda, jakby właśnie spełniły się wszystkie jego marzenia.
Fanatyzm piłkarski Nialla wpłynął również na wybór nazwy konta w serwisie Bebo, które brzmiało ,,init_to_win_it_dcfc" - ostatnie cztery litery to skrót do Derby County Football Club (na MSN zarejestrował się po nieco żenującym da_pimp_is_here_@hotmail.com'') Niall uwielbiał grać w piłkę, ale skutki bardziej brutalnych rozgrywek odczuwa do dziś. ,,Kiedyś w trakcie meczu zwichnął sobie kolano. Według specjalistów istnieje teraz 67 procent ryzyka, że rzepka sama wypadnie ze stawu, gdy będę po prostu szedł ulicą'', powiedział w rozmowie z ,,Daily Mirror''. Jedno ze źródeł sugeruje, że od czasu pierwszego urazu chłopak cierpiał z powodu tej samej kontuzji aż trzynaście razy.
Tymczasem niemal obsesyjna miłość Nialla do muzyki wciąż rosła. Miał dziesięć lat, kiedy poszedł na pierwszy koncert u wysłuchał brytyjskiego tria Busted. Grający lekkiego popowego punka zespołu Charliego Simpsona, Jamesa Bourne'a i Matta Willisa znajdował się wówczas u szczytu sławy. Stojąc w rozentuzjazmowanym tłumie i podziwiając artystów, Niall pewnie wyobrażał sobie, jak by to było znaleźć się na scenie i przyjmować owacje. Ale nawet jeśli naprawdę o tym marzył, z pewnością nie zdawał sobie sprawy, że niedługo sam zdobędzie znacznie większą popularność niż Busted.
W tym okresie Niall zbierał też płyty CD, a jego kolekcja rozrastała się w imponującym tempie. Na profilu w Bebo wśród ulubionych wykonawców umieścił Michaela Buble, The Eagles, Franka Sinatrę, The Script oraz The Coronas - taki dobór artystów już wtedy świadczył o jego szerokich horyzontach muzycznych. To ich dokonania napędzały wyobraźnię i kreatywność Nialla. Zwłaszcza wykonawcy spod znaku swingu, w tym współczesny Buble i bardziej klasyczny Sinatra, wywarli niewątpliwy wpływ na poszukującego nastolatka. ,,Buble jest dla mnie jednym z ważniejszych źródeł inspiracji. Ma wspaniały głos i świetne uchu, potrafi napisać piosenkę i zmusza słuchacza do pełnego skupienia - powiedział później Niall w rozmowie z dziennikarzem portalu Irish Central. - Kiedy dorastałem, byłem wielkim fanem swingu, więc kocham Franka Sinatrę i Deana Martina''. Jego ulubiony album to Crazy Love Bublego.
W 2009 roku chłopak po raz pierwszy zetknął się z telewizyjnym show, którego następna edycja wywindowała go na szczyt. Otrzymał wówczas propozycję zaśpiewania przed byłym finalistą X Factor, Lloydem Danielsem, w niewielkim lokalu Academy 2. Młody Walijczyk wziął udział w 2009 roku i chociaż doszedł do etapu występów na żywo, nie podpisał kontraktu z żadną wytwórnią płytową. Niall był podekscytowany możliwością wystąpienia przed fanami Danielsa, bo artysta naprawdę mu zaimponował. Horan usiadł na wysokim krześle z bejsbolówką na głowie oraz gitarą akustyczną na kolanach wykonał kilka przebojów, w tym Baby Justina Biebera, swoją ulubioną piosenkę z czasów szkolnych. Występ przyjęto dobrze, chociaż chłopak trochę za bardzo się śpieszył i brakowało mu szlifu, który zaprezentował rok później. Zaśpiewał też Cry Me a River Justina Timberlake'a, co przypadło do gustu publiczności zgromadzonej w mieszczącej osiemset pięćdziesiąt osób sali.
Już za kulisami Niall porozmawiał z Danielsem i wypytał go o wrażenia z X Factor. Część ich pogawędki do dziś jest przedmiotem dyskusji. Niall wspomina, że kiedy powiedział Danielsowi o swoim zamiarze udania się na przesłuchanie, Walijczyk potraktował ten pomysł lekceważąco i nie wydał się przekonany. Jednak później , kiedy Horan i One Direction odnosili sukcesy podczas etapów występów na żywo, Daniels odwiedził studio. Na widok Nialla uśmiechnął się i rzucił beztrosko: ,,Widzisz, mówiłem, żebyś się zdecydował!''. Ale w Sile Marzeń Niall upiera się, że wcale tak nie było.
Przypadek Danielsa jak zresztą dość ciekawy i pokazuje, jak mogły się potoczyć losy Nialla. Wydawało się, że Walijczyk posiada wiele cech, który zachwyciły nastoletnią część publiczności X Factora: był młody i miał chłopięcą urodę, idelanie wpisując się w upodobania dziewcząt. Mógł się pochwalić dobrym głosem, charyzmą i interesującą osobowością. Podczas pierwszego przesłuchania Cheryl Cole nazwała go ,,pierwszą osobą, która ma w sobie to >>coś<<''. Dobre złego początki. Chociaż to ,,coś'' wystarczyło, żeby chłopak przeszedł pierwszy etap konkursu i dotarł do domu sędziego. Kiedy jednak pojawił się na scenie, nagle szczęście przestało mu dopisywać. Przez dwa tygodnie był jednym z dwóch najniżej ocenianych wykonawców, a w końcu odpadł z programu, zajmując piąte miejsce.
_____________________________
Przeczytałaś/przeczytałeś prosze daj komentarz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz