wtorek, 31 grudnia 2013

Droga ku sławie cz. 1

Do grupy uczestników, wśród których stał zrozpaczony Niall, podszedł jeden z producentów i przekazał zadziwiające wieści. Horan nerwowo obgryzał paznokcie, zastanawiając się, o co w tym wszystkim chodzi. Zarówno on, jak i Louis Tomlinson liczyli na jakąś pozytywną wiadomość, jednocześnie próbując nie dać się ponieść emocjom. A w tych warunkach zachowanie spokoju graniczyło z niemożliwością; kamera rejestrowała każdy ruch chłopców, co tylko utwierdziło ich w przekonaniu, że za chwilę wydarzy się coś ważnego. Niall wyjaśnił później w dokumencie kanału ITV2, że był już spakowany i szykował się do drogi do domu.
Tymczasem Cowell oznajmił, że nie podoba mu się odrzucenie młodego Horana i reszty chłopaków: Harry'ego Stylesa, Liama Payne'a, Zayna Malika i Louisa Tomlinsona. ,,Miałem przeczucie, że nie powinniśmy z nich rezygnować, że może trzeba zrobić z nimi coś innego - zdradził później. - Wtedy pojawił się pomysł stworzenia zespołu''. W rzeczywistości w programach typu reallity show pewne rzeczy są często reżyserowane. Dlatego można śmiało spekulować, że decyzja o wciągnięciu do nowego zespołu Nialla, Liama, Zayna, Louisa i Harry'ego została podjęta znacznie wcześniej. Historia o tym, jak zostali odesłani do domu, a po chwili nadeszła niespodziewanie wiadomość o przywróceniu ich do programu , jest dla widzów niezwykle atrakcyjna. Takie nieznaczne ubarwienie rzeczywistości to typowy zabieg telewizyjny i nie ma w nim nic złego.
Kiedy chłopcy wrócili na scenę, Cowell spojrzał na nich oraz pozostałych uczestników i stwierdził, że podjął słuszną decyzję. ,,Po raz pierwszy stanęli obok siebie, a mnie ogarnęło dziwne uczucie - wyznał w rozmowie z >>Rolling Stone<<. - Już w tamtym momencie wyglądali jak zespół''. I faktycznie łatwo dało się zauważyć, że idealnie do siebie pasowali. Wówczas jednak bardziej pochłaniała ich kwestia, dlaczego zostali ponownie zawołani. To Scherzinger zaczęła: ,,Witajcie. Dziękujemy, że wróciliście. Musi być wam bardzo naprawdę trudno. Długo się nad tym zastanawialiśmy i zawsze traktowaliśmy was jak indywidualnych artystów, ale wydaje się nam, że jesteście zbyt utalentowani, żeby pozwolić wam odejść. Dlatego uznaliśmy, że świetnym pomysłem byłoby stworzenie z was dwóch oddzielnych zespołów''. Słowa te nie zrobiły na uczestnikach odpowiedniego wrażenia, więc Cowell postanowił doprecyzować: ,,Zdecydowaliśmy, że oba zespoły przejdą do etapu domów sędziowskich''.
Cowell przerwał wiwatującym uczestnikom, żeby wtrącić kilka motywujących uwag. Niall i pozostali powinni zrozumieć, że chociaż dostali ogromną szansę , będą musieli naprawdę skoncentrować się na pracy, jeśli chcą coś osiągnąć. ,,Chłopaki, dziewczyny, dajemy wam koło ratunkowe. Macie pracować po dziesięć, dwanaście, czternaście godzin, dzień w dzień, żeby wykorzystać tę okazję - powiedział. - Liczę na was''. Cowell to osoba, która ma ogromny posłuch. W programie X Factor widać to wyjątkowo wyraźnie. Zespoły wzięły sobie jego słowa głęboko do serca. ,,To dla mnie prawdziwy szok, bo kiedy zgłosiłem się do programu, w życiu bym nie pomyślał, że trafię do zespołu'', przyznał później Niall w rozmowie z ITV2. Zanim ostatecznie potwierdzono zmiany, Liam poprosił o chwilę do namysłu. Wydawało mu się, że jest w stanie rozpocząć karierę solową, i zastanawiał się, czy naprawdę chce dołączyć do eksperymentalnego boysbandu. W końcu stwierdził, że tak - i wtedy oficjalnie powstało przyszłe One Direction!
Później kamera skupiła się na jurorach, a Cowell udał niezadowolenie, gdy przydzielono mu zespoły. Dotychczas program wygrywali wyłącznie soliści, więc tę kategorię uważano za najmniej interesującą. W rzeczywistości Simon zapewne był podekscytowany opieką nad świeżo powołaną do życia kapelą. Miał wobec swoich podopiecznych naprawdę wielkie plany i z radością, tydzień po tygodniu, podkreślał, że to on ich ze sobą połączył i pomógł im się zgrać. A kiedy rozpoczęły się występy na żywo, przekomarzali się z Walshem, kto stał za sukcesem One Direction. Zabawnie oglądało się dwóch statecznych panów, kłócących się o powiązania z grupy nastoletnich chłopców. 



Tymczasem rzeczona grupa potrzebowała nazwy. W rozmowie Harry stwierdził, że wszyscy idą w jednym kierunku (z ang. one direction), i podobno w ten właśnie sposób chłopcy wpadli na obecną, znaną wszystkim nazwę. Często mówi się też, że Niall miał inną propozycję - Niall i Ziemniaki. Oczywiście tylko żartował.
Horan stał się bohaterem pierwszych dyskusji świeżo powstałego boysbandu. Jak wspomina Liam, stali w kółku i rozprawiali o wspólnej przyszłości. Jedną z najwcześniej poruszanych kwestii okazał się wygląd. Pozostali członkowie zespołu zwrócili uwagę na fajne buty Nialla. ,,Jednogłośnie stwierdziliśmy, że chcemy się ubierać tak jak on - powiedział Liam. - Tak wygląda nasza pierwsza rozmowa''. Potem musieli rozważyć, gdzie będą się spotykać przed etapem domów sędziowskich. Najwiękdzą komplikacją okazało się to, że Niall mieszka w Irlandii, ale chłopaki szybko zdecydowali się na dom rodzinny Harry'ego w Holmes Chapel w hrabstwie Cheshire. Ten jednopiętrowy budynek z ogrodem łatwo mógł pomieścić pięciu podekscytowanych nastolatków. Zresztą na terenie posesji znajdował się basen, dzięki czemu stanowiła ona prawdziwy raj dla chłopców w tym wieku.
Później nastąpił bardzo przyjemny okres pełen wygłupów, prób, poznawania się nawzajem i stopniowego zacieśniania więzi. Zaynowi, który przyjechał jako ostatni, zajęło to nieco dłużej. Gdy śpiewali, Niall przygrywał im na gitarze. A kiedy zgłodnieli, pakowali się do samochodu i Louis, najstarszy członek One Direction, zawoził ich do najbliższego fast foodu.
Z perspektywy czasu chłopcy oceniają te dni jako najważniejsze i najcenniejsze. Mogli je spędzać tak, jak sobie życzyli, zanim machina przemysłu muzycznego zaczęła dyktować im każdy krok. Wreszcie zabawa nieco wymknęła się spod kontroli - w domu panował coraz większy bałagan, a pewnego dnia ktoś połamał krzesło, ,,Zrobiło się trochę zbyt rockandrollowo - powiedziała mama Harry'ego, Anne, w wywiadzie dla Radio 1. - Ale tacy już są chłopcy''. Kolejnym punktem programu okazała się skłonność Harry'ego do spontanicznego rozbierania się. Niall wiele razy mógł się napatrzeć na ciało kolegi, przekonanego, że nagość go ,,wyzwala'' i sprawia, że jest ,,bardziej pewny siebie''... Tymczasem Louis zdradził w rozmowie z ,,Celebs on Sunday'', że pewnego ranka Harry zafundował mu pobudkę, dotykając jego głowy penisem.Taka wizja może albo zachwycić, albo zdegustować czytelnika, ale Stylesowi z pewnością nie brakowało poczucia humoru. Któregoś dnia Niall siedział sobie na sedesie, kiedy nagle otworzyły się drzwi, których, niestety, nie zamknął na zamek. ,,Do środka wpadł Harry i zrobił mi zdjęcie - wspominał Horan. - Dwa tygodnie później miałem urodziny i dostałem od niego kubek z tą fotką. Trzeba nalać do środka gorącej wody, żeby się pokazała''. Sarkastyczny podarunek nie miał jednak zbyt długiego żywota. ,,Stłukłem ucho'', przyznał Niall. Jego kolega z zespołu dodał zaś z udawanym niezadowoleniem: ,,Popsuł go! Daliśmy mu taki fajny prezent, a on go popsuł''.


Po zabawie nadszedł czas na ciężką pracę. Nowo ochrzczony zespół poleciał do willi w Marbelli na Costa Del Sol, którą Simon Cowell wynajął na potrzeby domu jurorskiego. Niall nie krył ekscytacji samym wyjazdem, a co dopiero wieścią o miejscu, w którym mieli mieszkać: okazało się wspaniałe. Chłopcy myśleli, że posmakowali luksusu w domu Harry'ego, ale ta posiadłość przekroczyła ich najśmielsze oczekiwania. Miała dwadzieścia sypialni, trzy ogromne baseny, siłownię i kino. Nic dziwnego, że jej wynajem kosztował w przeliczeniu na złotówki ponad siedemdziesiąt tysięcy tygodniowo! Właśnie tam odbył się kolejny etap programu, przez który chłopaki przeszli brawurowo. W późniejszym wywiadzie dla ,,Rolling Stone'' Cowella zapytano, kiedy pierwszy raz zdał sobie sprawę, że One Direction może zajść bardzo wysoko. ,,Przyjechali do mojego domu w Hiszpanii i zaczęli śpiewać, a mnie wystarczyła może milionowa część sekundy - stwierdził. - Starałem się tego nie pokazywać, żeby nie zrujnować napięcia''. Za kulisami również wrzało. Louis został ugryziony przez jeżowca, a w wilii organizowano dzikie imprezy.
Kiedy chłopcy pojawili się na miejscu, już na wstępie popełnili prawdziwą zbrodnię - obudzili Cowella, który ma zwyczaj drzemania w najbardziej nietypowych porach. ,,Tak, faktycznie wyrwali mnie ze snu - opowiedział dziennikarzom juror X Factor. - Żeby dać im nauczkę, koszty wszystkich napraw [mowa tu o rzeczach zniszczonych w trakcie imprez] zostaną opłacone z ich pierwszych tantiem, o ile im się powiedzie''. Zespół spotkał sięteż z niechęcią ze strony pozostałych uczestników. Panowało przekonanie, że Cowell stworzył One Direction z premedytacją, a chłopcy mają niesprawiedliwą przewagę. Takie napięcia i podejrzenia stanowią nieodzowną część programów podobnych do X Factor - zebranie grupy ambitnych i kreatywnych osób w jednym miejscu, by ze sobą konkurowały, zawsze wywołują spięcia. Do końca nie było wiadomo, czy po ukąszeniu jeżowca Louis zdoła zaśpiewać, ale przybył w ostatniej chwili,prezentując wszystkim spuchniętą stopę. Niall stał po prawej stronie szeregu. Liam prowadził wokal w pierwszej zwrotce, potem pałeczkę przejął Harry, a na koniec refren zaśpiewała cała piątka. Niall odwrócił się do kolegów, gdy wyglądał przekonująco, zwłaszcza biorąc pod uwagę młody wiek jego członków i krótki staż.
Cowell nie zdradził swoich odczuć i pożegnał chłopaków słowami: ,,Widzimy się później''. Kiedy odchodzili z miejsca przesłuchania i Niall przybił piątkę gitarzyście, Chrisowi Leonardowi, juror nie potrafił dłużej ukryć entuzjazmu. ,,Są fajni, pasują'', stwierdził. W artykule z ,,Rolling Stone'' z kwietnia 2012 roku powiedział więcej: ,,Kiedy tylko wyszli, zeskoczyłem z krzesła. Mieli w sobie pewność siebie i swobodę. Sami wypracowali sobie aranżację. Wyglądali jak grupa przyjaciół, do tego nieustraszona''. Nie musiał się długo zastanawiać, czy przepuścić One Direction do następnego etapu.
Oczywiście kiedy przyszedł czas na przekazanie chłopcom dobrych wieści, Cowell miał twarz pokerzysty, żeby trzymać w napięciu zarówno chłopaków, jak i widzów. ,,Rozum mówi, że to ryzyko, ale serce podpowiada, że zasługujecie na szansę  - zaczął. - I dlatego to trudna decyzja, ale wreszcie ją podjąłem. Chłopaki, idę za głosem serca: przechodzicie dalej!''.
Okrzyk, jaki wydali z siebie członkowie zespołu, mówił wszystko. Rzucili się, żeby radować się razem z Cowellem - Harry jako pierwszy padł w objęcia jurora, ale Niall był tylko krok za nim. ,,Jestem pod ogromnym wrażeniem, naprawdę'', zdążył jeszcze powiedzieć. Potem chłopcy wskoczyli do znajdującego się niedaleko basenu. Oczywiście wszyscy prócz niedysponowanego Louisa.
Wrócili do Wielkiej Brytanii. Niallem targały sprzeczne emocje: z jednej strony ogromnie cieszył się z sukcesu, z drugiej jednak czuł, że musi ukrywać swoje zadowolenie, żeby nie urazić wykonawców, którym się nie powiodło. Gdy wylądowali w Londynie, mieli przed sobą ekscytujący etap występów na żywo i konkurowania z innymi finalistami w walce o głosy i tytuł zwycięzców X Factor.
Na początku Niall i reszta zespołu spędzili kilka nocy w hotelu. Kiedy wreszcie zawitali w przyszykowanym dla uczestników domu, nie mogli wyjść ze zdumienia - warta trzy i pół miliona funtów (ponad siedemnaście milionów złotych) i zbudowana przy prywatnej ulicy w Borehamwood w hrabstwie Hertfordshire posiadłość robiła gigantyczne wrażenie. Drogę otaczał gęsty las. Tygodniowy czynsz wynosił podobno pięćdziesiąt tysięcy funtów (ponad dwieście pięćdziesiąt tysięcy złotych), ale producenci uznali, że było warto. Trudno im się dziwić - podczas poprzednich edycji wynajmowali dom w północnym Londynie, wiecznie otoczony przez hałaśliwy tłum składający się z fanów i znudzonych dzieciaków. Ściany budynku zostały zamalowane graffiti, także wulgarnymi. Mieszkańcy, w tym ambasador Chin, głośno wyrażali swoje niezadowolenie. Dlatego tym razem wynajęto prywatnych ochroniarzy pilnujących posiadłość w Hertfordshire, gdzie zatrzymał się Niall i jego koledzy.
Oczywiście szybko narobili typowego dla bandy nastolatków bałaganu. Ich koleżanki z zespołu Belle Amie przeraziły się zapachem i wyglądem pokoju zespołu, więc go posprzątały. W znajdującej się obok łazience było równie brudno - na podłodze i innych powierzchniach kartony po soku pomarańczowym sąsiadowały z bielizną. Chociaż to Louisa okrzyknięto największym bałaganiarzem z całej piątki, Niall też miał swój udział w tym chaosie. Cowell podchodził do sprawy z dystansem, twierdząc, że należy pozwolić finalistom ,,zachowywać się zgodnie z ich wiekiem i robić, co chcą''. W rozmowie z ,,Daily Mail'' dodał: ,,Nie po to wchodzą do przemysłu muzycznego, żeby siedzieć do trzeciej nad ranem w bibliotece''. Ryzyko, że tak się stanie, było naprawdę niewielkie.
We wspomnianej łazience Niall przeżył jedyne w swoim rodzaju chwile. Po raz kolejny inny człowiek zespołu przerwał mu załatwianie potrzeb fizjologicznych, ale tym razem z poważniejszych powodów. Po zjedzeniu obiadu Horan poszedł do toalety. Jak wspomniał w ,,X Magazine'' w październiku 2010 roku, ,,Harry wbiegł do środka, kiedy robiłem kupę. Wrzeszczał na mnie, żebym wyłaził, ale przecież siedziałem na sedesie''. Chłopak w końcu nie miał innego wyboru i musiał zwymiotować do wanny, na co Niall patrzył z mieszanką przerażenia i zażenowania. ,,Okazało się, że pękły mu naczynka w skórze szyi - powiedział. - Nabawił się zatrucia pokarmowego''. Harry'ego szybko zabrano do lekarza, a Niall mógł w spokoju dokończyć to, co zaczął, Horan opisał też kolejną przygodę Harry'ego. Ta na szczęście wydarzyła się w kuchni. ,,Omal nie puścił budynku z dymem - powiedział Niall. Piekł pizzę i spalił ją na wiór. Ale i tak ją zjedliśmy, bo nie lubimy marnować jedzenia''. Ta ostatnia informacja pochodziła prosto z podręcznika do PR-u - Niall szybko się uczył, co powinien mówić. Wiele godzin spędzali w pomieszczeniu, które nazwali ,,pokojem poduch'', grając w gry komputerowe i tenisa stołowego. Czasami finaliści zbierali się tam i śpiewali jako chór, podczas gdy Matt Cardle (który został zwyciężcą edycji z roku 2010) przygrywał im na gitarze. Niall, akompaniujący na wcześniejszych spotkaniach tego typu, jeszcze przed rozpoczęciem programu, pozwolił starszemu Cardle'owi przejąć pałeczkę.
Bywało, że chłopcy tęsknili za domem - ale nie Horan. Dla niego czas spędzony z dala od rodziny był okazją do zabawy i przygody, a także szansą, by zatęsknić za bliskimi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz